sobota, 23 czerwca 2018

Prolog

Who's in your shadows? 
Who's ready to play? 
Are we the hunters? 
Or are we the prey? 
There's no surrender 
And there's no escape 
Are we the hunters? 
Or are we the prey? 
Ruelle - Game of Survival

Spoglądała na biały sufit. Muzyka płynąca ze słuchawek przyjemnie koiła nerwy. Rhiannon zastanawiała się nad znaczeniem snów, które co noc ją nawiedzają. Kompletnie ich nie rozumiała, wiedziała jednak, że nie są przypadkowe. Co noc śniła o kobiecie z włosami tak samo rudymi jak jej własne. Śniła o balach, błękitnych oczach i ciemnym lesie. Czasem widziała różne rzeczy. Czasem łączyły się jak układanka, a innym razem były wyrwane z kontekstu. Chciała wiedzieć o co chodzi, lecz za każdym razem, gdy chciała dokładnie przeanalizować swoje sny bądź gdy chciała skojarzyć widziane twarze, jej wspomnienia robiły się mgliste i niekompletne. Westchnęła cicho i przymknęła powieki. Skupiła myśli na słowach piosenki. Po kilku minutach odpłynęła.


Wygładziła fałdy zielonkawej sukni otaczającej jej ciało. Spoglądała w długie lustro na swoje odbicie. Rude włosy lekko układały się na jej prawym ramieniu, a czarna koronkowa maska przysłaniała twarz. Dawno nie brała udziału w żadnym balu. Czuła się odcięta od świata, osamotniona. Nie rozumiała dlaczego, a jedyne co wiedziała to to że grozi jej jakieś niebezpieczeństwo jeśli nie będzie wystarczająco rozsądna i uważna. Szanowała zdanie Margaret, w końcu ta chciała za wszelką cenę ją chronić, jednak Rhiannon miała inne pragnienia. Była młoda, chciała poznać świat i może się zakochać.  
- Wyglądasz pięknie. - Usłyszała za sobą. Dostrzegła w lustrze uśmiechnięte oblicze Margaret. Odwzajemniła ten gest. Cieszyła się na ten bal. W końcu mogła wyjść i spędzić trochę czasu z kimś kto nie jest Margaret. Uwielbiała ją, ale potrzebowała towarzystwa innych ludzi. 
- Dziękuję - odparła sprawdzając, czy maska jest dobrze zawiązana. 
- Idziemy? - Rihannon skinęła jedynie głową. Odwróciła się od lustra po czym ujęła pod ramię swoją towarzyszkę i razem opuściły pokój. Wsiadły do karocy po czym odjechały spod zamieszkiwanego obecnie dworku. Drugie czego jej brakowało to stały dom i rodzina. Odkąd pamiętała, wraz z Margaret wciąż i wciąż się przenosiły. Znów by uchronić ją przed czymś. Czasem odnosiła wrażenie, że gdyby nie ona, Margaret miałaby lepsze życie, choć nigdy się nie skarżyła.
Jechały traktem w stronę miasta. Po ich prawej stronie ukazał się piękny dworek. Wokół wznosiło się mnóstwo drzew, a wzdłuż drogi prowadzącej do posiadłości, rosły wielobarwne kwiaty. Jednak nie to przykuło uwagę Rhiannon. Po środku placu stał inny powóz, a do niego wsiadała czwórka osób. Dwójka starszych w towarzystwie dwójki młodszych osób, widocznie rodzeństwa. Uchyliła szerzej firankę by móc przyjrzeć się rodzinie. Utkwiła wzrok w młodym mężczyźnie, a po chwili ich spojrzenia się skrzyżowały. I on miał maskę, ale na czarnym tle jego błękitne oczy mocno się odznaczały. Chciała popatrzeć jeszcze chwilę, ale zniknął w powozie w raz z rodziną, a one odjechały dalej. Usiadła wygodniej wypuszczając powietrze z płuc. Zignorowała spojrzenie Margaret. Chciała by ten mężczyzna kierował się na ten sam bal co i ona. Nie wiedziała skąd wzięło się to nagłe pragnienie by go poznać. Po prostu coś w niej bardzo tego chciało, a w głowie miała obraz pięknych niebieskich oczu.
Na miejsce dojechały w kilkanaście minut. Pod ogromny, biały budynek podjeżdżało mnóstwo powozów, z których wysiadały pięknie ubrane osobistości. Rhiannon zawsze zastanawiało jakim cudem Margaret załatwia im miejsce na liście gości. Nigdy jednak nie miała odwagi o to zapytać i chyba wolała nie wiedzieć. Od progu dało się usłyszeć przyjemną dla ucha muzykę i gwar zgromadzonych. Rhiannon nikogo tutaj nie kojarzyła, a tym bardziej nie znała. Czuła się odrobinę nieswojo, ale nie miała zamiaru marnować takiej okazji by się dobrze bawić. Margaret jedynie poklepała ją po ramieniu po czym ruszyła w swoją stronę. Ona zawsze świetnie odnajdywała się w takich sytuacjach. Wiedziała o czym i z kim rozmawiać. Później wszystko wiedziała. Była tak swobodna i pewna siebie... Rihannon jej tego zazdrościła. Mężczyźni zwracali uwagę na Margaret ta jednak nigdy nie odwzajemniała tego zainteresowania. A ona? Ona wymieniała grzecznościowe uśmiechy z niektórymi osobami. Czasem z kimś porozmawiała, zaśmiała się. Potem noc mijała i wracała do swojego życia i swoich ciągłych przeprowadzek. Westchnęła cicho i zgarnęła kieliszek wina ze srebrnej tacy, z którą lawirował schludnie ubrany młodzieniec. Upiła łyk czerwonawego napoju. Nie wiedziała co ze sobą począć. Uroczystość jeszcze się nie rozpoczęła, więc skierowała swoje kroki do wyjścia na ogrody. Wszystkie kwiaty równo ze sobą rosły tworząc kolorowe labirynty. Pojedyncze osoby spacerowały po rozległym tarasie, ona jednak udała się dalej. Przystanęła dopiero nad niewielkim oczkiem, od którego bił przyjemny chłód. Znów jej myśli pokierowały się w stronę właściciela błękitnych oczu. Nie sądziła, że coś takiego mogłoby ją tak silnie zafascynować. A jednak. 
- Mogę się dołączyć? - Wzdrygnęła się usłyszawszy męski głos za plecami. Gwałtownie się odwróciła rozlewając nieco wina. 
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - dodał nieznajomym. Rhiannon potrząsnęła głową i przypięła do twarzy uśmiech. 
- To nic. - Odparła podnosząc wzrok na mężczyznę. Chciała coś dodać, ale słowa utkwiły jej w gardle, gdy zdała sobie sprawę kto ją zaczepił. A więc i on się tu pojawił. Oznaczało to tyle, że jego rodzina musiała mieć spore wpływy w mieście. Ją to jednak mało obchodziło. 
- Jesteś sama? - zapytał, a jej nagle zakręciło się w głowie od słodkiego zapachu kwiatów. Znów potrząsnęła głową, a on zaśmiał się pod nosem. 
- Jestem z... siostrą. - Margaret nie była jej siostrą. Była kimś w rodzaju opiekunki, dobrego ducha. Jednak udawanie sióstr było proste, bo były do siebie nieco podobne, a przynajmniej kolor włosów się zgadzał. Wyciągnął białą chustkę z fraka i niespodziewanie starł z jej dłoni wino, które rozlała. Przeszedł ją dziwny dreszcz, jakby coś ją poraziło. Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Wpatrywali się w siebie przez kilka długich sekund po czym on nagle się cofnął, a ją ogarnęła dziwna pustka. 
- Wybacz mi, nazywam się Gabriel De Luca. - Jego głos wydawał się niezwykle miękki. Mogłaby go słuchać w nieskończoność. Wiedziała, że nie zabawią w tym mieście zbyt długo, jednak to imię zapadnie jej w pamięć na długo. 
- Rhiannon Fierra - odparła. Jej imię pozostawało takie samo jednak nazwisko zmieniało się równie często co miejsce zamieszkania. 
- Nie interesuje cię bal? - Spytał wciąż się jej przyglądając. Rhiannon nie należała do tych pewnych siebie panien, więc szybko skierowała wzrok na taflę wody. 
- Niezbyt - przyznała - cieszę się jednak, że trafiło mi się tak miłe towarzystwo - dodała znów upijając łyk trunku. Kątem oka dostrzegła uśmiech na jego twarzy. Chciała coś dodać, lecz do jej uszu doleciał dźwięk małego dzwonka. Skrzywiła się lekko. 
- Chyba pora wracać. - Stwierdziła. Mimo, iż sens balu jej nie obchodził, nie wypadało nie stawić się na przemówieniu pana domu. 
- Liczę na taniec, panienko Rhiannon. - Zaśmiała się. Znała go od kilku minut, ale dawno przy nikim nie czuła się tak lekko. 
- Możesz na to liczyć. - Ujęła jego ramię i dała się poprowadzić do środka.

4 komentarze:

  1. Dzień dobry ^^
    Zaprosiłaś mnie, więc jestem. Poniekąd zachęcona tytułem (wielbię motyw utraconych wspomnień), a poniekąd szablonem, który z miejsca skojarzył mi się z opowiadaniem fantastycznym. Poszperałam trochę po zakładkach, więc teraz tym bardziej jestem zaintrygowana. Co prawda trochę martwi mnie, że wcześniej miałaś kilka podejść do tej historii, bo nie ma nic gorszego od porzuconego w połowie opowiadania, ale po tylu latach podejście człowieka do pisania też się zmienia. A skoro ta historia chodziła za Tobą aż do tej chwili, to jestem dobrej myśli.
    Osadzenie w „rolach” głównego parringu Hollad i Iana… Jasne, że mi się podoba, skoro zrobiłam to samo. No i Gabriel – moje ulubione męskie imię. :3 Widziałam inspirację „Pamiętnikami Wampirów” jako książką i bardzo się cieszę, bo uwielbiam twórczość L. J. Smith. A zauważyłam, że znajomość papierowej wersji to prawdziwa rzadkość. Wielka szkoda, bo jak serial jest słaby, tak pierwowzór to prawdziwa perełka, przynajmniej dla mnie.
    Trudno mi za wiele powiedzieć po samym prologu. Motyw powracającego snu i pary, która poznaje się na balu, to nic nowego, ale takie sceny mają w sobie coś takiego, że przyjemne się je czyta. Rhiannon na tę chwilę wydaje się całkiem sympatyczna. Wiadomo, że przed czymś ucieka i że chroni ją Margaret, ale nie zdradzasz za dużo, co w sumie zrozumiałe. Dziwi mnie tylko, że dziewczyna tak przenosi się bez pytania, ale z drugiej strony, podejrzewam, że tyle razy zostawała z pytaniami bez odpowiedzi, że już do tego przywykła.
    Widać, że Gabriel będzie jakaś przełomową postacią. Pytanie w jakim sensie. Wrzuciłaś całą scenę w cudzysłów, czego nie rozumiem. To miało być jedno z tych wspomnień albo snów? Jeśli tak, to ten zapis jest dość średnio intuicyjny. Po drodze widziałam kilka literówek i szalejących przecinków, ale to drobiazgi, które zdarzają się każdemu. Z uwag technicznych, sugerowałabym poczytać o poprawnym zapisie dialogów. I nie mam na myśli tylko tego, że używasz dywizów (-) zamiast półpauz (–) albo pauz (¬—). Wierz mi, że to bardzo wpływa na czytelność i odbiór tekstu.
    Na plus zdecydowanie opisy. Osobiście uwielbiam się rozpisywać, więc zawsze dobrze widzieć narrację, a nie tylko same dialogi. Czytało się całkiem przyjemnie. Chętni poczekam na pierwszy rozdział, chociaż nie obiecuję czy zostanę na dłużej, bo mam już tyle zaległości, że niekoniecznie znajduję czas na jakieś nowe tytuły. ;)
    Weny i powodzenia. U siebie odpisałam Ci i sądzę, że problem ze znalezieniem I księgi opowiadania już się rozwiązał. Tak na koniec może jeszcze zasugeruję, że dobrym pomysłem byłoby zgłoszenie bloga do katalogów, za przykład tutaj: KLIK (autoreklama xD).
    Z mojej strony to już chyba wszystko. Tak więc do napisania! :3

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tedy jakoś zbrakło mi motywacji do dalszego pisania niestety, ale sądzę, że odświeżenie opowiadania dobrze zrobi całej historii.
      Ja szukałam jakieś rudowłosej pani i jedyne co mi do głowy przychodziło to Holland i jakoś tak idealnie mi pod pasowała, a Ian to po prostu <3 Niestety serial troszkę przyćmił książkę, a osobiście ja także jestem zwolenniczką papierowej wersji. Serial to zupełnie inna historia.
      Zastanawiałam się co napisać w prologu bo miałam kilka pomysłów, ale właśnie chciałam dać coś mniej zawiłego i coś co nie będzie mówiło za wiele o bohaterach i samej historii. Nie chciałam też zdradzać żadnych większych i bardziej znaczących wydarzeń ;) A jej ciągłe przenosiny będą wyjaśniane z czasem.
      Właśnie zastanawiałam się jak tu oddzielić sen/wspomnienie od teraźniejszości, a wrzucanie większości tekstu w pochyłą trzcionkę jakoś mi nie pasowało. Aczkolwiek na pewno nad tym pomyślę.
      Niestety błędy, zwłaszcza interpunkcyjne to moja zmora, ale nie chcę przestawać pisać z takiego powodu, bo w końcu profesjonalnym pisarzem nie jestem, a i korekta w wordzie nie jest niezawodna.
      Dziękuję za wszelkie rady i że tak szybko wpadłaś do mnie na bloga. Z pewnością poczytam o dialogach :D I oczywiście rozumiem jeśli nie będziesz śledzić całej historii. Ja obecnie nie mam za bardzo co czytać bądź jestem na bieżąco dlatego zatrzymam się u ciebie bo fascynuje mnie cała historia zwłaszcza, że jest tak złożona.
      Co do katalogów to już się zgłosiłam na dwa, ale chętnie zgłoszę się na kolejne, a co tam :D
      Jeszcze raz dziękuję za tak obszerny i pouczający komentarz. Teraz lecę czytać twoje dzieło ^^

      Usuń
  2. Rozumiem. W takim razie trzymam kciuki, by tym razem motywacji wystarczyło na dobrnięcie do końca. :3
    Holland jest śliczna. Długo szukałam idealnej Renesmee, a ona pasowała idealnie. No i właśnie w duecie z Ianem, więc w pełni rozumiem. Serial... Cóż, to marna podróbka, która wybiła się na książce. Którą – notabene – w pięknym stylu zniszczono, odkąd odsunięto od pisania L. J. Smith...
    Prawda jest taka, że prolog nie zawsze musi być, więc równie dobrze mogłaś go sobie darować, jeśli nie było pomysłu. ;) Ale wyszedł całkiem nieźle. Intryguje, a o to chodziło. Aczkolwiek kursywa jednak sprawdziłaby się lepiej, bo ten cudzysłów nie jest ani trochę intuicyjny, jeśli chodzi o zaznaczenie, że to wspomnienie albo sen.
    Takie błędy zdarzają się każdemu. Gdyby nie mój beta, w wielu miejscach pewnie zginęłabym marnie. ^^ Zresztą przede wszystkim liczy się dobry pomysł i przyjemność z pisania, bo błędy można z łatwością poprawić.
    Cieszę się, jeśli jakkolwiek mogłam pomóc. No i w takim wypadku wypatruję kolejnego rozdziału. :) A jeśli chodzi o katalog, widziałam zgłoszenie, ale nigdzie nie widzę linku. ;)
    No i mam nadzieję, że LITT się spodoba. Miłej lektury w takim razie. :D

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog już wleciał do katalogu. A ja odpowiedziałam na Twój komentarz. W kwestii szablonu też. ;)

      Usuń