czwartek, 28 czerwca 2018

Rozdział pierwszy

RHIANNON


Powoli otworzyła zaspane oczy, gdy ze snu wyrwało ją energiczne pukanie do drzwi.
- Jeszcze chwila - mruknęła. Rhiannon przekręciła się na drugi bok i zerknęła na budzik. Wskazywał ósmą. Westchnęła cicho i spojrzała w stronę zasłoniętych okien. Złociste promienie Słońca przebijały się przez jasne zasłonki. Jej zaspane oczy zwróciły się na tablicę korkową, na której wisiało pełno zdjęć. Fotografie przedstawiały głównie ją w otoczeniu przyjaciół bądź rodziny. Uśmiechnęła się nieznacznie choć do śmiechu wcale jej nie było. Cieszyła się, że po długiej przerwie spotka się z przyjaciółmi, z Kate, Robem i nie tylko. Jedynie myśl o spotkaniu Dylana była dla niej bolesna. Wciąż nie mogła pogodzić się z faktem, że przyjaciel okazał się zakochany nie w niej, a w ich wspólnej koleżance. Wyznanie Rhiannon sprzed miesiąca wciąż było żywe w jej pamięci. Nie wiele osób o tym wiedziało, jedynie Kate zdradziła o co tak na prawdę poszło i dlaczego na razie nie ma ochoty nigdzie wychodzić całą paczką. Kate ufała najbardziej na świecie. Była powierniczką jej wszelkich sekretów. Ale nawet ona twierdziła, że to zauroczenie, które prędzej czy później przejdzie. Może i miała rację, jednak to wciąż bolało.
Rhiannon niespiesznie wygrzebała się spod ciepłej kołdry. Weszła do przestronnej łazienki. Zerknęła na odbicie w lustrze. Jej rude włosy były potargane i jak zawsze sterczały w każdą możliwą stronę. Pod oczami miała lekkie cienie, nie za dobrze spała tej nocy. Umyła zęby i związała włosy w kucyka. Przebrała się z piżamy w wygodne spodnie i czarną bluzeczkę na krótki rękaw. Miała jeszcze sporo czasu do wyjazdu, więc zeszła najpierw na śniadanie. Jej siostra już sprzeczała się z mamą o to czy lepiej zjeść płatki z mlekiem, czy naleśniki. Sześciolatka upierała się, że czekoladowe kuleczki są najlepsze na świecie. Co z tego że jadła je już czwarty dzień z rzędu. Jej wejście przerwało całe zamieszanie. Mama spojrzała na nią z uśmiechem. W ostatnim czasie martwiła się o córkę. Rhiannon zaprzeczała, że wszystko jest w porządku, jednak przeczuwała swoje.
- Jak samopoczucie? - Zapytała. Rhiannon wzruszyła ramionami.
- W porządku - odparła nalewając sobie soku. Rodzicielka podeszła do starszej z córek i ucałowała ją w czoło.
- Masz na siebie uważać. I dzwoń jak najczęściej - poleciła kładąc ciepłe dłonie na ramionach Rhiannon.
- Mamo - mruknęła - nie mam pięciu lat, poza tym dobrze wiesz, że w górach jest słaby zasięg - odparła. Wiedziała, że mama i tak będzie się martwić, zawsze tak było i Rhiannon ją rozumiała. Wspinaczki nie były najbezpieczniejszym hobby jakie mogła uprawiać, aczkolwiek znała się na rzeczy. Ojciec od dziecka zabierał całą rodzinę na piesze wędrówki, biwaki, a gdy była starsza zaczął zabierać ją na skałki. To było cudowne. Kochała się wspinać całym sercem i nie liczyło się dla niej to, że może doznać jakiegoś urazu bądź co gorsza, zginąć. Uwielbiała wysiłek, który było trzeba włożyć by dostać się na szczyt. Nagrodą były piękne widoki i uczucie wolności, które zawsze jej towarzyszyło, gdy była na łonie natury. W górach nic się nie liczyło. Trzeba być skupionym i tyle.
- Wiem, ale zawsze się będę o was martwić. - Rhiannon posłała jej tylko uśmiech w odpowiedzi. Zabrała się za robienie tostów z dżemem.
- Zjem u siebie - dodała kierując się w stronę schodów. Nie miała teraz ochoty na towarzystwo, zwłaszcza młodszej wrzeszczącej siostry. Kochała ją, ale czasem miała dość.
Opadła na łóżko i zaczęła w spokoju jeść tosty. W głowie odtwarzała wszelkie możliwe scenariusze ponownego spotkania z przyjaciółmi. Miała tremę. W końcu prawie przez miesiąc do nikogo się nie odzywała, tyle co do Kate. Może w ogóle nie powinna z nimi jechać. Miała wątpliwości, aż skręcało ją w żołądku. Podskoczyła na miejscu, gdy jej telefon wydał z siebie krótki dźwięk oznaczający wiadomość. Sięgnęła po niego.
Tylko nam nie stchórz!! Musisz w końcu wyjść z tej swojej dziupli.
Kate i jej złote myśli. Dla niej wszystko zawsze było takie proste. Patrzyła na świat przez różowe okulary. Rhiannon nigdy nie widziała koleżanki w złym stanie, a nawet jeśli, Kate mistrzowsko maskowała smutek. Zawsze jej zazdrościła tego optymizmu. Jak jedno się nie uda, to na pewno drugi pomysł wypali bez zarzutów. To była cała Kate. Wszystkich zarażała swoją radosną aurą.
Jasne.
Wystukała na ekranie po czym wróciła do jedzenia. Półgodziny później zabrała się za pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Wrzuciła do plecaka rzeczy na przebranie, podstawowe kosmetyki i sprzęt do wspinaczki. Równo o dziesiątej Kate napisała, że podjechali pod jej dom. Rhiannon stała przed drzwiami wejściowymi i przygryzała nerwowo wargę.
No rusz się. Pomyślała i w końcu wyszła. Przykleiła do twarzy uśmiech by nie wyglądać posępnie. Wrzuciła plecak do bagażnika po czym usadowiła się na tylnym siedzeniu koło Kate i Roba.
- Cześć Rhi - rzucili niemal chórem.
- Hej - wypaliła. Poczuła jak Kate szturcha ją łokciem pod żebrami. Tak tak, miała zachowywać się normalnie. Nic nie mogła poradzić, że obecność Dylana wprawiała ją w dziwny nastrój. Kiedyś było zupełnie inaczej. Mieli świetny kontakt, ciągle się śmiali, a ona z niecierpliwością oczekiwała kolejnego spotkania. Aż wpadła na durny pomysł by wyznać chłopakowi, że czuje do niego coś więcej i cały czar prysł. Nie wiedziała co ją bardziej zabolało, to że ukrywał fakt, że spotyka się z Samanthą, czy to że odrzucił jej uczucia.
Poczuła mocniejsze szturchnięcie w bok. Spojrzała krzywo na Kate, która kręciła głową i spoglądała na koleżankę karcąco. Rhiannon nie chciała nikomu popsuć tego wyjazdu, więc musiała wziąć się w garść. Rhiannon utkwiła spojrzenie za oknem. Uparcie go nie odwracała, czując że w lusterku ktoś się jej przyglądał. Zdawała sobie sprawę, że w końcu porozmawiają, ale chciała to jeszcze trochę odwlec w czasie.
Droga do rezerwatu minęła przyjemnie. Atmosfera w końcu się rozluźniła, każdy wesoło dyskutował i podśpiewywał piosenki płynące z radia. Było dobrze. Po półtorej godzinie jazdy znaleźli się w leśnej głuszy. Rhiannon wysiadła z samochodu i zaciągnęła się rześkim powietrzem przesyconym leśnym zapachem. Nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. Każdy wziął swoje rzeczy i ruszyli w dalszą, pieszą drogę. Rhiannon prowadziła całą wyprawę, znała trasę i wiedziała na które skałki się wybierają. Narzuciła dość szybkie tempo, ale tak było za każdym razem. Zatracała się w tych cudownych zapachach, śpiewie ptaków... Przyroda była jej bardzo bliska, kochała zwierzęta, rośliny i do tego świetnie orientowała się w terenie. Nigdy nie zdarzyło jej się by zabłądziła, a nie raz sama zapuszczała się w leśne ostępy. Tata zawsze śmiał się, że ma to po nim, choć szczerze w to wątpiła. Jej kompas i mapa były niepotrzebne. Kierowała się swoim wewnętrznym zmysłem, który nigdy jej nie zawodził.
Po półgodzinie żwawego marszu, las zaczął się przerzedzać, a przed nimi wyrosła stroma skalna ściana. Była wysoka, z dołu nie dało dostrzec się szczytu. Zrzucili plecaki z ramion i rozsiedli się na zwalonych pniach by złapać oddech i sprawdzić raz jeszcze sprzęt. Gdy wszystko było sprawdzone, założyli na siebie kaski oraz uprząż. Przyczepili do niej liny, haki oraz stopery. W końcu zaczęła się najlepsza część, wspinaczka. Rhiannon była podekscytowana, ale i w pełni skupiła się na kamiennej ścianie. Po prawej stronie miała Kate oraz Roba, a po lewej Dylana i Samanthę.
Byli już ponad połową ściany. Rhiannon zatrzymała się na moment i zerknęła w dół. Drzewa zlewały się w ciemno zielony dywan, a drobniejsze szczegóły nie były widoczne dla ludzkiego oka. Wszyscy szli równo wymieniając czasem jedno, czy dwa zdania. Dostrzegła, że i Dylan przystanął i z czymś się szarpał. Rhiannon popuściła nieco linę by zbliżyć się do chłopaka.
- Pomóc w czymś? - spytała. Z nich wszystkich wspinała się najdłużej i miała najwięcej doświadczenia.
- Nie trzeba, zaraz to odplączę. Lina zaplątała mi się w karabinek - odparł. Dylan mocniej szarpnął za problematyczną linę. Rhiannon usłyszała chrzęst. Spojrzała ponad jego głowę. Karabinek, który był wbity w skałę i podtrzymywał bruneta, wysuwał się pod wpływem szarpaniny. Zajęty chłopak kompletnie tego nie zauważył. Ukruszona skała nie chciała czekać dłużej, Rhiannon wiedziała jak to się skończy jeśli nie zareaguje. Serce zaczęło walić jej jak oszalała. Szybko wyjęła kolejny karabinek i wbiła go mocno w skałę. Dylan poderwał wzrok nieco zdezorientowany zachowaniem koleżanki. Rhiannon chciała go przepiąć, ale coś blokowało jej ruch. Adrenalina napłynęła do jej ciała dając jej więcej siły. Szarpnęła się gwałtownie. Rozległ się ponowny chrzęst skały. Uśmiechnęła się, gdy przepięła chłopaka i ten był bezpieczny. Już mieli ruszać w dalszą wędrówkę ku górze, jednak gdy Rhiannon się zaparła, jej własny karabinek odpadł od ściany, a ona runęła w dół. Nie zdążyła chwycić wyciągniętej dłoni Dylana. Powietrze przeciął jej krzyk. Wiedziała, że do ziemi zbliża się z niebezpieczną prędkością, ale wszystko widziała w spowolnionym tempie. Po policzkach mimowolnie zaczęły płynąć jej łzy, które zaraz wiatr zrywał z jej twarzy. Nie chciała umierać, bała się bólu i umierania, tej niepewności z tym związanej. Takiego upadku nie dało się przeżyć i Rhiannon o tym wiedziała.
Jej ciało bezwładnie uderzyło w korony drzew, gałęzie cięły jej ramiona i policzki. Czuła ciepło własnej krwi. Po tym poczuła jak jej głowa z impetem uderzyła w twardą gałąź. Las przeszył jej krzyk. Powietrze wyrwało się z jej płuc, a ona już nie mogła złapać oddechu. Osunęła się w ciemność. Już nic nie czuła. Drobne wygięte ciało leżało na ziemi, a rude włosy kleiły się do policzków brudnych od krwi. Gdzieś w oddali słychać było krzyki jej znajomych, którzy spoglądali w dół z niedowierzaniem. Ten dzień nie miał kończyć się w ten sposób.

3 komentarze:

  1. Witaj, Rune!
    Bardzo dziękujemy za zgłoszenie się do Katalogowo. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte, a reklama opowiadania trafiła do odpowiednich zakładek.
    → Katalogowe Kategorie: Fantastyka / Fantasy
    → Katalogowe Tagi: fantastyka, fantasy, romans, trwające
    Od dziś możesz korzystać z pełnej oferty Katalogowo:
    → reklamowania najnowszych rozdziałów (zakładka „Wasze nowości!”);
    → zgłaszania rozdziałów do ankiety na „Rozdział miesiąca” (zakładka „Wasze nowości!”, część formularza zgłoszeniowego);
    → brania udziału w bieżących wydarzeniach, losowaniach, konkursach i grach poszukiwawczych, dzięki którym masz szansę trafić do „Polecanych”.
    Szczegóły naszej oferty oraz informacje, jak z niej korzystać, znajdziesz w zakładce „Nasza oferta”.
    Ewentualne zmiany w treści reklamy, pytania, uaktualnienia prosimy zostawiać w zakładce „Poprawki, pytania, sugestie”. Z wielką radością rozwiejemy wszelkie wątpliwości i pomożemy w korzystaniu z dostępnych opcji. :)
    Pozdrawiamy serdecznie i życzymy dużo weny
    załoga Katalogowo

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! :3
    W końcu znalazłam chwilę, żeby tutaj wrócić. Jak po prologu jeszcze nie do końca byłam przekonana, czy zostanę na dłużej, tak ten rozdział absolutnie mnie ma. Ale po kolei.
    Zastanawiam się, jak to wszystko działa. Prolog był w zupełnie innym klimacie. I pamiętam, że to wspomnienie, ale i tak nagłe spojrzenie na zupełnie inne życie Rhiannon było ciekawym doświadczeniem. Zaraz pojawia się pytane, co w takim razie oznaczają te przebłyski. Jako że sama wielokrotnie poruszałam taki motyw, jestem tym bardziej zaintrygowana i od razu mam kilka teorii, ale na to jeszcze za wcześnie. :)
    Ou, zrobiło się niezręcznie. To zawsze dziwna sprawa, kiedy spotyka się z osobami, które… Cóż, Dylan i Sam nie zrobili nic złego, ale i tak kiepsko to wygląda. I jak z jednej strony lubię Kate za jej optymizm (chociaż takie pozornie bezproblemowe osoby, często mają ich sporo – po prostu tego nie okazują), tak nie dziwię się zachowaniu Rhiannon.
    Wspinaczka to ciekawe hobby. Ładnie to opisałaś, przynajmniej z mojej perspektywy… A więc laika, który mało co miał z tematem wspólnego. :D Tak czy inaczej, zachowanie bohaterki pasuje mi do osoby, która faktycznie traktuje to jako pasję.
    Niebezpieczną pasję, co widać po końcówce.
    Rany… Emocje, gwałtowny zwrot akcji i zakończenie, po którym chce się kogoś zagryźć. Brzmi jak ja. I naprawdę mi się podobało, bo opisy wyszły cudnie. Teraz tym bardziej czekam na kolejny rozdział, bo mam wrażenie, że ten z założenia śmiertelny wypadek będzie kluczowy.
    Weny, czasu i pomysłów! I dziękuję za dodanie do polecanych, naprawdę. ^^

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ^^
      Tak, prolog to było wspomnienie i być może jeszcze różne wspomnienia się pojawią w następnych rozdziałach pokazując przeszłość postaci. Ale spokojnie wszystko się w swoim czasie wyjaśni :D
      Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu. Starałam się by opisy były jak najlepsze także tym bardziej cieszy mnie, że te wypocinki się komuś podobają ^^ Wkrótce będzie następny rozdział, była chwila przerwy w pisaniu jak i czytaniu twojego opowiadania, ale zmieniałam pracę i miałam sporo na głowie przez co brak wolnego czasu. Ale nadrobię wszystko obiecuję!
      Iii nie ma za co. Piszesz świetnie, a ja lubię polecać dobre lektury ^^

      Usuń